Playboy – wpływ negliżu na wywoływanie zdjęć

Pewna modelka ukształtowała na całe dekady nie tylko to, jak drukujemy zdjęcia, lecz również jak zapisujemy je w wersji cyfrowej. Jej historia ma nie tylko Playboya i rozkładówkę w boa w tle, ale też historię o tym, jak dawne klisze fotograficzne ignorowały osoby czarnoskóre.

Lena Forsen na fotografii z Playboya
Lena Forsen na fotografii z Playboya ze strony http://www.lenna.org/

Jak wydrukować żółte żonkile ze zdjęcia

Historię o modelce muszę zacząć od odrobiny teorii dotyczącej wywoływania zdjęć. Zanim wywołasz swoje zdjęcia, lab fotograficzny musi przygotować sprzęt do „drukowania” zdjęć. Ważne jest przecież, żeby żółty żonkil z negatywu albo karty SD był żółty na odbitce, a nie na przykład pomarańczowy. Taki proces nazywa się kalibracją.

Shirley cards potrzebne były do kalibracji labów fotograficznych

Shirley cards

W trakcie ogromnego boomu na zdjęcia w Stanach Zjednoczonych firma Kodak świetnie wymyśliła swój proces sprzedażowy. Nie tylko zachęcali do robienia zdjęć i sprzedali negatywy, ale i sprzęt do wywoływania fotografii.

Kodakowi zależało, żeby sprzęt był skalibrowany, więc dostarczał labom specjalne karty referencyjne zwane „Shirley Cards”. Pierwsza z takich kart miała kilka próbek kolorów i zdjęcie białej pracownicy Kodaka – Shirley Page. Pracownik labu wywoływał testowy negatyw i kalibrował maszynę tak długo, aż odbitka, którą otrzymał, odpowiadała karcie referencyjnej. Czyli aż żonkile były żonkilami, a nie makami.

Shirley card firmy Kodak

Białe Shirley

Z czasem Kodak zaczął umieszczać na kartach inne kobiety, nie tylko Shirley Page, ale nazwa „Shirley Card” pozostała. Wszystkie te nowe Shirley miały wspólną cechę: wszystkie były białe, co oznaczało, że drukarki zdjęć były zawsze najlepiej skalibrowane pod zdjęcia osób z białą skórą. Do kwestii koloru skóry na zdjęciach wracam w tym artykule.

Młoda Lena Forsén

Kodak opanował Stany, więc „Shirley Cards” na wiele lat ukształtowały branżę wywoływania zdjęć. Na jednej z tych kart była Lena Forsén. Pracownica Kodaka, która zapozowała do zdjęcia, i na karcie referencyjnej została rozesłana po całym kraju jako „Shirley”.

A co ma do tego Playboy?

Zanim została pracownicą Kodaka, Lena Forsén zapozowała do Playboya jako Lenna Sjööblom. Ubrana w kapelusz z piórami, buty, pończochy i różowe boa została miss listopada. I tu wkracza nieprawdopodobny zbieg okoliczności.

W tym samym czasie na University of Southern California grupa naukowców szukała idealnego błyszczącego zdjęcia, najlepiej z ludzką twarzą, które posłuży im za wzór do testowania nowego algorytmu kompresowania dużych plików cyfrowych do mniejszych. Dzięki tym testom powstał standard plików JPEG – bez którego trudno wyobrazić sobie internet, a którym stoi cały Facebook i Instagram.

No więc jeden z naukowców przyniósł do pracy ze sobą aktualny numer Playboya. Tego Playboya z Leną Forsén na rozkładówce.

Lena Forsen na fotografii z Playboya

Naga kobieta w boa zostaje matką fotografii cyfrowej

Panowie znudzeni zdjęciami, z którymi mieli do czynienia w pracy nad JPEGami, uznali, że zdjęcie Leny z Playboya będzie idealne. Oderwali gołą pupę Leny, a reszty zdjęcia użyli do testów. Tym samym nieświadoma Lena na kilka dekad ukształtowała świat fotografii cyfrowej i analogowej. Panowie z University of Southern California twierdzili, ze zdjęcie nadawało się idealnie – była na nim ludzka twarz, miało złożoną gamę kolorów i tekstur.

Powstały o niej artykuły i nawet film, a sama Lena, zmęczona popularnością i wszechobecnością swojego zdjęcia, mówi „Już dawno odeszłam na emeryturę. Czas, by mój wizerunek również na nią odszedł”.

Pracując nad tym tekstem trafiłam też na informację o tym, jak negatyw fotograficzny częściowo ignorował osoby czarnoskóre. I jak reklama czekolady dopiero to zmieniła. Zachęcam Cię do przeczytania!

0 0 votes
Ocena artykułu
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments